Prezentacja trzech skrzypiec z owianej kultem pracowni Stradivariego, pierwsze częstochowskie wykonanie Koncertu skrzypcowego nr 1 Brittena czy arcymistrzowski koncert wiolonczelisty Tomasza Strahla - taki był XIV Festiwal Wiolinistyczny im. B. Hubermana, który po pięcioletniej przerwie zabrzmiał w Filharmonii Częstochowskiej.

Otwierając festiwal, dyrektor Filharmonii Częstochowskiej Adam Klocek zaznaczył, że jest to otwarcie szczególne. Po pierwsze, wieczorowi 29 września w sali koncertowej towarzyszyła prezentacja trzech skrzypiec z pracowni Stradivariego – a więc warsztatu lutniczego owianego kultem. I po drugie – jeszcze przed koncertem otwarcia przewidziano nietypowy dla tego festiwalu element programu, a mianowicie rodzaj prelekcji na temat nieznanej słuchaczom kompletnie albo jedynie w znikomym stopniu profesji rzeczoznawcy oceniającego autentyczność skrzypiec z najlepszych warsztatów – takich jak Stradivariego. Ale dyrektor Klocek podkreślał też wkład nowego gremium wspierającego Filharmonię, czyli Złotej Loży, a więc grupy mecenasów ze środowiska biznesu.

Festiwalową publikę powitał też prezydent miasta Krzysztof Matyjaszczyk, który w swoim słowie nie zapomniał wspomnieć nieodżałowanego Ireneusza Kozery, poprzedniego, zmarłego w 2021 roku dyrektora festiwalu, a zarazem wieloletniego szefa Filharmonii i prawdziwie oddanego przyjaciela częstochowskich twórców i ludzi kultury.

Po pierwszych powitaniach na scenę wszedł pochodzący z Düsseldorfu, a mający stałą ,,bazę” w Londynie Florian Leonhard, należący do najściślejszego światowego grona autorytetów w kwestiach lutnictwa, zajmujący się też m.in. doradztwem dotyczącym inwestowania kapitału w najcenniejsze, unikatowe instrumenty. Jego marka – Florian Leonhard Fine Violins – zajmowała się dostarczaniem skrzypiec dla najjaśniejszych gwiazd współczesnej wiolinistyki, w tym zwyciężczyń i zwycięzców prestiżowych konkursów. Specjalista wprowadził publiczność w specyfikę swojego rzadkiego fachu, starając się uświadomić, jak gigantyczna odpowiedzialność ciąży na kimś, kto wypowiada rozstrzygające opinie na temat autentyczności instrumentów wartych miliony euro, kto po detalach zupełnie niewidocznych dla niewprawionego oka potwierdza ich pochodzenie, odróżniając np. pochodzący z XVIII włoski oryginał od XIX-wiecznej, angielskiej kopii. Korzystając z wyświetlanych na ekranie slajdów Florian Leonhard tłumaczył np. rolę fotograficznej pamięci czy umiejętność sporządzania własnoręcznych rysunków detali konstrukcyjnych skrzypiec, a przez to budowania swojej osobistej ,,bazy danych”, pozwalającej potem miarodajnie oceniać instrumenty (rzekomo) pochodzące z najlepszych pracowni. Uświadomił też publiczności, że aspirujący rzeczoznawcy na tym polu powinni na wiele lat zabezpieczyć sobie dochód w jakiejś innej branży, bo zyskanie zaufania na rynku, wyrobienie sobie pewnej renomy zajmuje w sprzyjających okolicznościach… kilkanaście lat.

Po krótkim interludium na scenę weszła koreańsko-amerykańska skrzypaczka Elly Suh, która wykonała niełatwy Koncert skrzypcowy nr 1 op. 15 angielskiego kompozytora Benjamina Brittena. I tu melomani mogli docenić, obok kunsztu wykonawczyni, wartość takiego wydarzenia jak festiwal, dzięki któremu w Częstochowie mogą po raz pierwszy zabrzmieć na żywo kompozycje przepiękne, spoza ,,żelaznych” repertuarów filharmonicznych, grane w ogóle rzadko w Polskich salach koncertowych. Elly Suh bez dwóch zdań uwiodła częstochowską publiczność, a – przywołana na bis – sięgnęła po to, po co lubią sięgać najwprawniejsi akrobaci skrzypiec, czyli po Paganiniego. Po koncercie Brittena częstochowscy symfonicy pod batutą Adama Klocka wykonali także uroczą, czerpiącą obficie z ludowości Małą Suitę Witolda Lutosławskiego – co nie takie oczywiste u tego kompozytora, niewymagającą żadnej szczególnej tolerancji na dysonans i wypady poza tonalność. Wychodząc z gmachu przy ul. Wilsona nie sposób było nie zatrzymać się choć na moment przed strzeżoną przez parę dżentelmenów gablotą z trzema egzemplarzami skrzypiec  Antonio Stradivariego, przywiezionymi do Częstochowy przez Floriana Leonharda.

W niedzielę, 1 października, w sali kameralnej zagrała młoda osobowość polskiej wiolonczeli – Antoni Wrona, który z siedzącą przy fortepianie Aleksandrą Janusz wykonał Sonatę wiolonczelową F-dur nr. 2 Brahmsa, Suitę nr 3 C-dur BWV 1009 Bacha i Divertimento na wiolonczelę solo Pendereckiego. Kompletnie innym klimatem ta sama sala wypełniła się w kolejny dzień festiwalowy – w poniedziałek. Polsko-niemiecki duet Mateusz Smoczyński (skrzypce) i Stephan Braun (wiolonczela), z zestawem elektronicznych modulatorów dźwięku – delayów, reverbów – podzielili się na żywo muzyką z własnego krążka Keep On Turnin'. Autorskie utwory przeplatały się z wiolinistycznym odczytaniem funku i fusion z  albumów Billyego Cobhama, Randyego Breckera czy Steviego Wondera. Dwa wieczory później – w festiwalową środę – żywioł przeniósł się z sali kameralnej do koncertowej, a to dzięki muzyce formacji Vołosi (czyli Krzysztofowi i Stanisławowi Lasoniom, Robertowi Waszutowi, Janowi Kaczmarzykowi i Mateuszowi Adamczykowi), pełnej odniesień do twórczości ludowej Bałkanów, Orientu, także do muzyki romskiej. Pięć, bardzo urozmaiconych dni Festiwalu zamknął koncert wiolonczelisty Tomasza Strahla –  z jego ,,profesorskimi”, w  jak najlepszym tego słowa znaczeniu, wykonaniem Koncertu a-moll Schumanna, jedynego utworu tego autora na wiolonczelę.

fot. Łukasz Kolewiński/Agnieszka Małasiewicz

Sprawdź aktualny stan powietrza w Częstochowie

Interaktywna mapa smogowa

Wyświetl mapę